Dziś kolej na jeden z moich ulubionych filmów. Tak wiem, jestem mało oryginalna, ale cóż mogę na to poradzić? :)
To jest po prostu absolutna klasyka współczesnego kina.
Fight Club jest absolutnym obowiązkiem każdego, kto chce mieć cokolwiek
wspólnego z filmem. Jeśli go nie znacie, znaczy to, że do tej pory nie
otworzyliście oczu na kino.
Młody mężczyzna znudzony codziennością i rutyną swojej szarej
egzystencji wkracza w środowisko, w którym ludzie tacy jak on, znudzeni i
zmęczeni, niemalże na granicy wytrzymałości, radzą sobie ze swoimi
problemami w dość nietypowy sposób. Bohater przyłącza się do podziemnego
kręgu i pozwala uwięzić się w nowej rutynie, w której codziennością są
walki, emocje i seks.
Jeśli go nie oglądaliście (bo na pewno wielokrotnie o nim słyszeliście)
macie iść do najbliższej wypożyczalni/ sklepu z filmami (nie piracimy) i
obejrzeć „Fight Club”,ponieważ każdy, kto widząc na zdjęciu Brada Pitt'a i Edwarda Norton'a, widzi dwie osoby zamiast jednej, jest kompletnym ignorantem! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz