piątek, 17 kwietnia 2015

Million Dollar Baby

Kolejny, tym razem nieco starszy, film w reżyserii Clinta Eastwooda, który 'za wszelką cenę' musicie obejrzeć! ;)
Million Dollar Baby to historia kobiety, Maggie Fitzgerald, która pragnie zostać mistrzynią boksu zawodowego. W wieku 31 lat prosi o pomoc gburowatego, zamkniętego w sobie Frankiego Dunna, który po licznych namowach zgadza się trenować Maggie i wywindować ją na sam szczyt w świecie boksu.
Film jest naprawdę nieprzewidywalny i w niezwykły sposób przedstawia tragizm ludzkiego losu.
W dramacie, który Eastwood kreuje na ekranie jest swoiste piękno. W Million Dollar Baby nie ma efektów specjalnych czy reżyserskich sztuczek mających sztucznie wzbudzić w Was emocje. Nie, w tym filmie są ludzie. Głównie na tym skupia się cała uwaga widza. Na niesamowitych osobowościach, kreowanych przez aktorów, z każdą sceną coraz bardziej zagłębiających się w umysły i historie swoich postaci.
To nie "Rocky". Nie będziecie świadkami kolejnych dwóch godzin lania się 'po pyskach'. Będziecie świadkami powstawania historii kina. Z każdą sceną coraz bardziej będziecie przywiązywać się do postaci, które na ekranie wydają się być tak realne, że niemalże będziecie odczuwać ich tragedię razem z nimi.
Serdecznie polecam ten film wszystkim! Nieważne, że nie lubicie dramatów, lub nie przepadacie za reżyserią Eastwooda. Do tej pory to jeden z ważniejszych filmów XXI w.!
Moje podsumowanie? Mo Chuisle!!

niedziela, 5 kwietnia 2015

American Sniper

Clint Eastwood już od jakiegoś czasu błyszczy w świecie Hollywood jako reżyser. Niegdyś jeden z najbardziej znanych aktorów westernów (i nie tylko) dziś przesiadł się na fotel z wielkim napisem 'Director' i nieźle mu się na nim powodzi.
Snajper z puntu widzenia montażu i reżyserii jest niezwykle prosty. Styl reżyserii jest niewyszukany, jednak dzięki tej prostocie Eastwood nie po raz pierwszy pokazuje, że wie, jak stworzyć coś świetnego za pomocą jak najoszczędniejszych środków...

Jednak, jeśli mam być zupełnie szczera, to mimo talentu Eastwooda byłam naprawdę zawiedziona poziomem "Snajpera". Cooper do końca nie odnalazł się w roli, i mimo iż wiele osób uważa, że każdy podrzędny aktor zagrałby gościa z pukawką, to jednak jego niezdecydowanie, jak ma zagrać swoją rolę, jest świetnie widoczne na ekranie. Sienna Miller, która swoją postacią mogłaby uratować nieco upadający dramatyzm, w większości scen wcale nie wygląda na silną żonę żołnierza, ale na rozhisteryzowaną idiotkę.
Po fabule "Snajpera" nie spodziewałam się niczego ponadto co dostałam (w końcu w filmie biograficznym nie można sobie pozwolić na za wiele podkolorowań) jednak chociaż wiedziałam czego się spodziewać w pewnym momencie film zaczyna się po prostu dłużyć.
Tak więc oto historia kariery i życia osobistego Chrisa Kyle'a, jednego z najwybitniejszych snajperów w historii Navy SEALs została sprowadzona do ponad 2-godzinnego, nieco mdławego bełtu, który reżysersko jest wprawdzie dobry, ale na tym kończą się jego zalety.