niedziela, 15 lutego 2015

Fifty shades of Grey

Wczoraj, z okazji walentynek, odbyła się polska premiera filmu "Fifty shades of Grey".  W świecie mediów jest o nim teraz bardzo głośno, więc każdy z Was na pewno o nim słyszał lub czytał jakąś, prawdopodobnie niepochlebną, recenzję.
Pod tym względem moja nie będzie niestety inna. Już książka, na podstawie której powstał film, nie była arcydziełem. Kiepsko napisany erotyk, w którym nawet pikantne momenty są opisane "Jakby o swoim ciele mówiła pięcioletnia dziewczynka".
Jednak jak wszyscy wiemy, czasem film potrafi naprawić nieudolnie napisaną książkę. Niestety w tym wypadku tak się nie stało. Bardzo kiepsko dobrani aktorzy, z wyjątkiem Jamiego Dornana, zupełnie zepsuli cały potencjalny urok filmu. Dakota Johnson w głównej roli wygląda jak matka Jamiego, który nie gra przecież jej syna, a starszego kochanka! Także drugoplanowa rola kobieca grana przez Eloise Mumford, 28 letnią aktorkę, wyszła wprost koszmarnie. Aktorka, w rzeczywistości młoda i urokliwa (co z opisu świetnie pasowałoby do jej postaci) w filmie wygląda na 20 lat starszą i wręcz ociężałą.
Jedynym co mogło uratować film były sceny erotyczne, których nie powinno zabraknąć.... A jednak!
Nawet te sceny, dzięki nieudolności Pani Johnson, są nie do zniesienia.
Mój werdykt: dwie zupełnie zmarnowane godziny. Podczas scen łóżkowych w sali kinowej słychać nie pełną napięcia ciszę, a pusty śmiech. Dosłownie! Widzowie śmieją się przez ponad połowę filmu, więc jeśli chcecie się pośmiać, możecie potraktować "Fifty shades..." jako całkiem niezłą komedię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz