niedziela, 5 kwietnia 2015

American Sniper

Clint Eastwood już od jakiegoś czasu błyszczy w świecie Hollywood jako reżyser. Niegdyś jeden z najbardziej znanych aktorów westernów (i nie tylko) dziś przesiadł się na fotel z wielkim napisem 'Director' i nieźle mu się na nim powodzi.
Snajper z puntu widzenia montażu i reżyserii jest niezwykle prosty. Styl reżyserii jest niewyszukany, jednak dzięki tej prostocie Eastwood nie po raz pierwszy pokazuje, że wie, jak stworzyć coś świetnego za pomocą jak najoszczędniejszych środków...

Jednak, jeśli mam być zupełnie szczera, to mimo talentu Eastwooda byłam naprawdę zawiedziona poziomem "Snajpera". Cooper do końca nie odnalazł się w roli, i mimo iż wiele osób uważa, że każdy podrzędny aktor zagrałby gościa z pukawką, to jednak jego niezdecydowanie, jak ma zagrać swoją rolę, jest świetnie widoczne na ekranie. Sienna Miller, która swoją postacią mogłaby uratować nieco upadający dramatyzm, w większości scen wcale nie wygląda na silną żonę żołnierza, ale na rozhisteryzowaną idiotkę.
Po fabule "Snajpera" nie spodziewałam się niczego ponadto co dostałam (w końcu w filmie biograficznym nie można sobie pozwolić na za wiele podkolorowań) jednak chociaż wiedziałam czego się spodziewać w pewnym momencie film zaczyna się po prostu dłużyć.
Tak więc oto historia kariery i życia osobistego Chrisa Kyle'a, jednego z najwybitniejszych snajperów w historii Navy SEALs została sprowadzona do ponad 2-godzinnego, nieco mdławego bełtu, który reżysersko jest wprawdzie dobry, ale na tym kończą się jego zalety. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz