niedziela, 12 sierpnia 2018

Mamma Mia! Here we go again!


Here we go again... Kinowa publiczność tego filmu dzieli się na dwie grupy: fanów, którzy pełni nadziei na kolejny musicalowy przebój wykupili bilety na premiery, oraz tych, którzy w kinach skończyli, żeby z ciekawością popatrzeć na upadek kolejnego kultowego filmu, który po latach zdecydował się 'powrócić' i zarobić jeszcze kilka monet.
Ci, którzy dosłownie pół miesiąca wcześniej wybrali się na Iniemamocnych II, jak ja, mogli liczyć, że Mamma Mia! równie dobrze zatuszuje naście (10) lat przerwy. Niestety...
Parker starał się podtrzymać styl i konwencję pierwszej części, co udało mu się połowicznie.
Od strony muzycznej- jak najbardziej. Kolorowo, piękne choreografie i świetne aranżacje znanych nam utworów (aczkolwiek niektóre wciśnięte jakby na siłę) wykonywane przez znane i uwielbiane przez nas gwiazdy Hollywood. Klimat Mamma Mii! został zachowany, aczkolwiek w nieco smutniejszej, bardziej sentymentalnej i poważniejszej wersji (co ma sens, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że i odbiorcy i fani Mamma Mii! są o dekadę starsi)
Od strony fabuły? Niestety już nie było tak kolorowo. Zamysł był, zarys istniał, lecz właśnie tym pozostał- zarysem. Wiele otwartych wątków, mało czasu między utworami muzycznymi i zwyczajny brak czasu spowodowały, że fabuła jest jedynie wprowadzeniem widza w pewną historię, ale nie do końca wciąga w sam środek wydarzeń, jak w przypadku pierwszej części.
Pomimo niedociągnięć fabuły wszystkim fanom Mamma Mia! serdecznie polecam udać się do kina, chociażby z sentymentu, warto.